czyli o tym, jak się gubi budżet, ludzie i sens – zanim jeszcze się zorientujesz
✍️ Zacznijmy od sytuacji.
Jest poniedziałek rano. Masz spotkanie zespołu. I już po pięciu minutach wiesz, że tydzień będzie jak zawsze – za szybki, za pełny, za mało „po co”, za dużo „na kiedy”.
Ktoś wrzuca na Slacka post do publikacji. Ktoś inny pyta, kto ma ogarnąć mailing, bo deadline był w piątek. Grafik dopiero się dowiaduje, że baner ma być do paidów, a nie na bloga.
I w tym wszystkim niby coś się dzieje, ale nie wiadomo dlaczego – i jeszcze mniej wiadomo: czy to działa.
Czasem sobie myślę, że marketing to najdroższa forma zgadywania.Bo co drugi pomysł przepycha się przez:– Ładniej było w niebieskim.– Klient lubi taką formę.– To hasło jest bardziej… wyraziste.
A czy ktoś to sprawdził? Zmierzył?Nie. Ale wszyscy czują, że to powinno działać.
I wtedy się okazuje, że zrobiliśmy landing, który wygląda pięknie… ale nie konwertuje nic. Bo nikt nie zapytał użytkownika, nikt nie przeanalizował danych z poprzednich kampanii.
Sztuka dla sztuki. A kosztuje jak performance.
Wiesz, dlaczego to niebezpieczne? Bo daje złudzenie działania. Bo masz wrażenie, że robisz coś wartościowego – a tak naprawdę projektujesz coś dla siebie, nie dla klienta.
A po stronie twardych efektów?– przepalony budżet– brak leadów– frustracja zespołu, bo znowu „zmieniamy koncepcję”– i zero nauki z porażki, bo nie ma punktu odniesienia.
Szczerze?Większość zespołów, które znam, nie cierpi na brak pomysłów.Cierpi na brak... kalendarza.
Cztery kampanie na raz, każda z innego wszechświata.Trzy osoby, które czekają na „ostatnie poprawki”.Briefy powstają w locie – i tak wyglądają.
Strategia? Może w listopadzie, jak będzie luźniej. Czyli nigdy.
Ten brak procesów nie jest romantyczny, jest po prostu kosztowny.W każdej roboczogodzinie, którą zespół spędza na nadrabianiu, a nie tworzeniu.
To jest klasyk: Zespół się rozrasta.
Przychodzi nowa osoba.I… zderza się ze ścianą. Nie ma standardów.Nie ma miejsca, gdzie coś jest opisane.Nie wiadomo, co kto robi i gdzie to zgłosić.
Więc nowa osoba nie uczy się, tylko męczy. A senior nie może robić swojej roboty, bo non stop tłumaczy. Dlaczego to rozwala zespół? Bo nikt nie może być sobą – junior nie może być samodzielny, senior nie może być strategiczny. I wszyscy są wkurzeni.
Czy wiesz, ile kosztuje niedopasowany onboarding? (Serio pytam, bo firmy rzadko to liczą.)
Ale można to policzyć. Czas przeszkolenia x stawka osoby szkolącej + straty z powodu nieefektywności = całkiem konkretny numer na fakturze. I na wykresie wypalenia.
W jednym tygodniu– krzykliwa kampania z hasłem „WYJDŹ ZE SCHEMATU”, post o emocjach w relacjach z klientem i zaraz po niej wpis blogowy stylizowany na ekspercką encyklopedię. Na pierwszy rzut oka - kreatywność. Na drugi: schizofrenia marki.
Zespół nie ma wspólnych zasad. Każdy robi po swojemu. Potem masz markę, której nikt nie potrafi opisać w jednym zdaniu. I nie chodzi o to, by wszystko było „na jedno kopyto”. Ale nawet jazzmani wiedzą, w jakiej tonacji grają.
Dlaczego to się mści? Bo klient nie wie, czego się po Tobie spodziewać. A jak nie wie, to nie ufa. A jak nie ufa – to nie kupuje.
To nie spada nagle. To się sączy. Zaczyna się od niejasnego zakresu obowiązków. Potem dochodzi brak informacji zwrotnej. Jeszcze później, zmiana koncepcji w ostatniej chwili, nieustanna prowizorka, wieczne „jeszcze tylko to jedno”.
I któregoś dnia zespół już nie reaguje. Robi, bo musi. Ale nie czuje sensu. Wydaje Ci się, że to „kwestia miękka”? Sprawdź poziom retencji pracowników. Liczbę błędów w projektach. Tempo odpowiedzi. To nie są „nastroje”. To są wskaźniki.
Nie wszystko da się zamknąć w SOP-ie. Nie każdy proces musi mieć diagram. Ale jeśli Twój dział marketingu przypomina średniowieczny rynek – z krzykiem, handlem, chaosem i muzyką w tle – to jest ryzyko, że ta orkiestra nie dożyje kolejnego kwartału.
Nie chodzi o to, żeby było perfekcyjnie. Chodzi o to, żeby nie robić tych samych błędów dwa razy. I żeby kampania nie zależała od jednego bohatera, który „zna wszystko z pamięci”. Bo jak odejdzie, to nie zostanie po nim nic oprócz folderu „OSTATECZNE_final_wersja_poprawiona_v3”.
A Ty? Który z tych skutków widzisz u siebie? Którego boisz się najbardziej? Ile to Cię kosztuje – nie tylko w złotówkach, ale w czasie, frustracji i zaufaniu zespołu?
Możemy porozmawiać. Nie sprzedaję procesów. Ale potrafię je rozrysować.